źródło grafiki |
Luty minął szybko i nieubłaganie.
W noc z piątku na sobotę kończyłam czytanie poradnika, o którym to wspominałam raz po raz -
Pochwała
powolności :
Jak zwolnić tempo i cieszyć się życiem /C. Honoré.
Kilkanaście godzin temu
recenzowałam książkę koledze - narzekając przy tym na dzisiejsze
tempo życia, zarazem słuchając komentarza w temacie m.in.: jakie są wymagania
prędkości działania, przekraczanie norm produkcji w firmie, w której on
pracuje przez ostatnie bodajże 3 lata.
Opierając się na lekturze
i własnych obserwacjach: faktem jest, że mimo, iż w naszym życiu
tak wiele jest mechanizacji, elektroniki, techniki - która to z
jednej strony ułatwia nam codzienność i przyspiesza pewne prace, z
drugiej natomiast strony - więzi nas i wymusza pośpiech,
precyzyjność, wzbudza stałe napięcie i gotowość do działania.
Autor w dziesięciu działach
- dotyczących nas bardziej lub mniej bezpośrednio - ukazuje tempo, w
jakim wszystko wykonujemy, przeciążenia, "naszpikowanie"
zajęciami, wymaganiami, planami... Pokazuje jak widzieli przyszłość
konstruktorzy maszyn, a obok tego nasz pośpiech podczas jedzenia,
przemieszczania się, pracy... wychowania, dzieciństwa, myślenia, seksu, a
nawet wypoczynku. Zaznacza jak ważne jest umiarkowanie, znalezienie
odpowiedniego tempa życia, spokoju...i co ważne - jak poszczególne
kraje odwracają się od tego szaleństwa, zaczynając rozkoszować
się tempem SLOW, tam gdzie warto i gdzie można. Autor na
przykładzie własnych doświadczeń przeprowadza nas przez wybory
szkół, seks tantryczny, przygotowywanie posiłków, aż po czytanie
bajek.
Bardzo odkrywcza jest dla
mnie kwestia MUZYKI KLASYCZNEJ i związany z nią - znany już w
Niemczech - ruch, sugerujący, że gramy ją za szybko w porównaniu
z prawykonaniami, czyli faktycznym tempem, jakie poszczególni
kompozytorzy zamierzyli...
...i przypomina mi się wizyta u kolegi, który
wspominał, że swego czasu ocalił stary instrument...i bardzo
starym mechanizmem, gdzie klawisze można było nacisnąć, by wydały
dźwięk - ale dopiero po tym jak się podniosły po poprzednim
uderzeniu. Podkreślił, że późniejsze mechanizmy już nie
wymagały takiego oczekiwania od grającego - a więc BINGO!
Czemu my tak pędzimy, że nie pozwalamy wybrzmieć melodii naszego
życia? Każdej radosnej nucie? Każdej barwie dźwięku...? Niczym
szaleni wirtuozi pędzimy po klawiaturze naszego życia, i mimo, że
nieraz już nie możemy nadążyć, że mylą nam się kolejne nuty -
uderzamy prędko, silnie, nieco automatycznie.
Dlaczego nasi pracodawcy nie
czytają takich książek?? i miast zatrzymać się na chwilę i
dostrzec, że inni odchodzą od tego, co niszczy ludzkie wnętrze, co
nas wypala od środka - pchamy się w to?
Książkę - raz czytało mi się lepiej, raz gorzej. Mam w zwyczaju dokładną lekturę - wyraz po wyrazie, zdanie po zdaniu... Może więc taki poradnik powinnam rozłożyć sobie jeszcze bardziej w czasie i przestrzeni? a może czytać bardziej pobieżnie? - nie wiem.
Ps. O czytaniu książek także znajdziemy co nieco podczas zgłębiania powyższej;)
Zapraszam do zapoznania się z tematem :)
Odhaczam na liście wyzwaniowej pozycję:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz