Oto krótka historia kartki...
Czwartkowe popołudnie. Kartka tworzyła się sama. Warstwy układały w rytm dnia, koronka docinała się pod czujnym okiem córy. Mocne postanowienie dodania JAKIEJŚ grafiki było z tyłu mojej głowy. Tylko co zaproponować... Zaplątana, uszkodzona nieco tekturka napis zdała się być dobrym towarzyszem tej zabawy. Grafika, grafika, grafika... aż w końcu na dłonie wleciały mi sówki... i znowu dylemat - którą zostawić na gałęzi tekstowej?Piątek. Czwarta nad ranem...niemal piąta. Wybudzona ze snu - sięgnęłam niemal gotową pracę i podesłałam zapytanie siostrze - która wersja bardziej do niej przemawia.
Wtorek wieczór: udało mi się odnaleźć poszczególne elementy z kartki - sowa, napis oraz gotowa baza. Ani mąż, ani córa nie chcieli dotąd współpracować w poszukiwaniach, choć niewątpliwie pomogli się przemieścić kalendarzowi z zawartością (!).
Wczoraj w nocy posklejałam całość dodając jeszcze piórka.
Ps. No i jeszcze zdążyłam się pożalić Hubce, że mam taki kiepski czas ;>
Kartkę zgłaszam na zabawę-wyzwanie u Ani:
Fajna kartka Ci wyszła z tego myślenia. Wszystko na niej jest i to najważniejsze.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i dziękuję za udział w zabawie
Dziękuję Aniu :)
Usuń