Trudny tydzień, bez większej chęci działania, musiał ustąpić pogodnym dniom na Roztoczu. Wycieczka zaplanowana i opłacona znacznie wcześniej niż wieści o śmierci.
Pojechaliśmy całą grupą - było wspaniale. Dwa dni intensywnego zwiedzania. Napawanie wzroku, słuchu, węchu i smaku...a nawet dotyku. Tak minęły mi piękne, słoneczne wrześniowe dni...czwartek i piątek.
W niedzielę odpoczywałam fizycznie po wyprawie :D
Czułam, że tego potrzebuje organizm - odpocząć po wypoczynku ;)
Z drugiej strony szalone załatwianie z bankiem, bo po zobojętniałym tygodniu, przed wycieczką, wyszło na jaw, że posiałam dowód osobisty.
Dobre wieści przyszły dziś rano - gdy zadzwoniłam do miejsca gdzie korzystałam z dowodu... albo pan mi go zapomniał oddać, albo odłożyłam go gdzieś sama mało przytomnie.
Dziś więc raduję się ze znalezienia dokumentu - niczym kobieta z przypowieści ze znalezienia drachmy... Pasuje tylko sprosić przyjaciółki, by cieszyły się ze mną... :)
To jest pozytyw w ostatnich troskach. Może po to, by oderwać myśli, bo w koło tylko "wieczne odpoczywanie...".
Pozdrawiam serdecznie, życząc miłego dnia
- Zajawka
Ps. Zdjęć Roztocza nie mam. Może jakieś zgarnę od znajomych :)
Moniko! Dobrze że zrobiłaś sobie ten wypad trochę mogłaś odpocząć od smutnych myśli - Pozdrawiam Cię Serdecznie
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo Krysiu!
Usuń