wtorek, 21 października 2014

Refleksyjnie nieco czyli emocje w pracy

Nie mam pojęcia co powiedziałby pracodawca, gdyby zerknął w mój komputer i przejrzał zapisane ważne strony. Słowniki, strona instytucji, bazy, katalogi... tuż obok: światło w miejscu pracy, klimatyzacja, krzesło przy biurku...a zaraz za tym cały folder"nauka": co jeść, gdzie ćwiczyć...oraz jak zrobić kwiatki, zagruntować papier, czy choćby strony z przepisami, tłami pulpitów...;)
...ale przecież człowiek nie jest maszyną i gdzieś musi kierować swoją uwagę, by nie oszaleć, gdy ktoś "da mu w kość"... Przecież poza pracą, którą wykonuje powinien znaleść chwilę relaksu czy po prostu ujścia negatywnych emocji...
Praca z ludźmi wymaga pewnej samodyscypliny... Poniekąd przynajmniej ;) Coby więc nie krzyczeć, nie płakać...czasami kończy się tak:



 /19-09-2014/

a czasami tak:
/15-10-2014/

Czasem myśli się tłuką w człowieku...



Zmęczenie… chyba nie mam siły pisać tyle z innymi osobami. To mnie męczy. Siostry – ok., chłopak – ok… ale innych muszę sobie bardziej dawkować.

...a czasem serce...




Smutek - porozwieszany dziś między nami jak mokre pranie... Jakieś strzępki babiego lata... Białe, ulotne, jakby potargane...powiewają, przyklejają się do ubrania codzienności.
Jak się tu dobrze zrozumieć i nie poginąć, nie utracić łączności między sobą, tej nici Ariadny, która cienka...i sam nie wiesz czy z pajęczyny czy z żyłki...
...tęsknota i niepewność...czy one chadzają na randki?



...i gdzieś to trzeba pomieścić w swojej cyberprzestrzeni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz