Nie poszłam tam jednak sama... :)
Jako, że mieszkam w Krakowie - mąż "odstawił mnie na miejsce" i przyszedł po mnie :)
Obowiązkowe punkty programu: odbiór zakupów, ogólny rekonesans, warsztat z travelingu. Czasu miałam sporo, zwłaszcza, że byłam umówiona na godzinę 15-16.00, a zamierzałam wyjść wraz z zakończeniem imprezy :D Miałam także nadzieję na spotkanie z Hubką...
Mimo, że udało mi się zapisać tylko na jeden nieodpłatny warsztat, to akurat trwał o tej porze, gdy Ewka zmierzała na swoje zajęcia. To było "szybkie spotkanie".
Reasumując:
Dniówka minęła pod hasłem:
"Dużo chodzenia, mało siedzenia, nieco podglądania...
szczypta praktykowania".
Efektem jest praca, która powstała już w zaciszu naszego domu :)
Piękna praca!
OdpowiedzUsuń